sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 4.

Byłam naprawdę wdzięczna, że Justina nie było wczorajszy cały dzień. Jai powiedział mi tylko, że na pewno mój były przyjdzie do szkoły w środę, dlatego właśnie dzisiaj tam nie poszłam. Zamiast tego symulowałam przed swoją mamą ból głowy...
Nie chciałam go widzieć. Bałam się tego jak cholera. Najbardziej obawiałam się tego, że on po prostu by nawet na mnie nie spojrzał. Idąc przez szkolny korytarz ominąłby mnie i udawał, że nic nigdy między nami nie było.
Tak bardzo chciałabym, żeby do mnie się odezwał i prosił bym znowu była jego, a on mój.
Rzeczywistość jest nieco inna, Justin dał mi do zrozumienia, że nie chce niczego więcej.
Więc teraz zostałam sama.
Zniszczył wszystko.
I był wszystkim co miałam.
A teraz... Teraz kiedy odszedł i zostawił mnie... Jestem sama.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo brakuje mi Ayeshy. Była przyjaciółką idealną, a teraz nie chce mnie znać.
Cholera, ze mną jest naprawdę coś nie tak. Wszyscy, którzy są dla mnie ważni w końcu mnie zostawiają. Najpierw przyjaciółka, później chłopak.
Naprawdę chciałam odzyskać chociaż jedną ważną dla mnie osobę. Byłam na straconej pozycji przy Justinie i przy Ayeshy, ale mimo tego planowałam odzyskać chociażby przyjaciółkę.
To będzie trudne jak cholera i nie wiem czy ona będzie chciała mnie z powrotem...

- Naprawdę? Naprawdę Andrina? - Czarnoskóra patrzyła się na mnie niedowierzająco. Cholera, dobrze wiedziała jak bezradna była w tej chwili.
- Jesteś naprawdę taka głupia? Jak możesz umawiać się z Justinem Bieberem?
- Ayesha... - Cicho westchnęłam i przewróciłam oczami. - Zostaw to. To moje życie.
- Nie widzisz tego, że on nie jest dla ciebie?!
- Nie jest dla mnie? Błagam.. Nawet go nie znasz.
- A czy ty go znasz? Myślisz, że pięć spotkań i pieprzenie się w jego samochodzie uczyni, że go poznasz?
- Nie pieprzyłam się z nim do cholery. - Wycedziłam. - Z resztą znasz mnie. Jestem ostrożna pod względem chłopaków. Nie omota mnie tak łatwo.
- Posłuchaj. Nie bez powodu ma opinię kobieciarza i każdy wie o tym, że Jessica to jego przyjaciółka od seksu. Który normalny facet ma z kimś takie relacje?
Pokręciłam do siebie głową. Nie chciałam tego słuchać jak cholera.
Ona go nie znała.
To nie przed nią zaczął się otwierać.
To nie ona poznaje jego sekrety.
To nie ona poznała jego największą słabość.
Ayesha w żadnym stopniu nie jest tak blisko Justina jak ja.
Dlatego nie mogłam słuchać tych bzdur o których mówiła.
Po prostu wstałam z fotela i wyszłam z naszej ulubionej kawiarni.
- On ciebie nie pokocha Ayesha. - Usłyszałam jeszcze za sobą. Przewróciłam tylko oczami, ale nawet nie odwróciłam się w jej stronę tylko wyszłam.

Cholera, gdybym tylko wiedziała... Gdybym tylko się jej posłuchała.
Cicho westchnęłam i zmusiłam swoje ciało do wstania.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej bieliznę, zwykły t-shirt i legginsy do jogi. Była 13, a ja byłam wciąż w piżamie. Związałam włosy w kucyk, zrobiłam poranną toaletę i przebrałam się. Nie zawracałam sobie głowy makijażem, po prostu zeszłam na dół coś zjeść.

Nie miałam żadnych chęci do życia.
Zero.
Najbardziej doskwierała mi ta pustka. Takie okropne uczucie.
Usiadłam z prawie pustym kubkiem herbaty na kanapie i przymknęłam oczy na moment.
Nawet to miejsce kojarzy mi się z nim.
To jak oglądaliśmy tutaj filmy, jak prawie kochaliśmy się na tej kanapie, kiedy kłóciliśmy się przy kominku, kiedy oboje zasnęliśmy, a później Justin spadł z kanapy...
Cały rok wspomnień.

[...]

Do: Jai Brooks
Hej, masz ten nowy numer Ayeshy?

Zagryzłam wargę czekając na odpowiedź od Jai'a. Palcem przesunęłam po ekranie swojego telefonu sprawdzając nasze wspólne, starsze wiadomości.
Ostatnio była całkiem krótka konwersacja.
14 listopada, godzina 2:04.

Ja:
Jest z tobą Justin? Nigdzie nie mogę go znaleźć, a wiem, że mocno poleciał.

Od Jai Brooks:
Zabrałem go do swojego domu. Cóż, prawie zrzygał mi się w aucie.

Ja:
Cipa nie umie pić lol. Odbiorę go jutro od ciebie i skopie tyłek. Na razie.

Od Jai Brooks:
Ok.

Cicho zaśmiałam się pod nosem. Jedna z naszych wielu imprez. Justin pewnie coś świętował, a kiedy coś świętuje... Cóż, naprawdę przesadza.

Mój telefon zawibrował w mojej dłoni, to był Jai.

Od Jai Brooks:
384839370. Po co ci? Myślałem, że już nie chcesz jej znać.

Pokręciłam do siebie głową. Byłam młoda i głupia. I cóż, zakochana. Ślepo zakochana.

Do Jai Brooks:
Widzisz, dlatego nigdy się nie zakochuj ;) można wiele stracić. Dzięki za jej numer.

Zapisałam ciąg liczb i włączyłam telewizor.
Telefon znowu zawibrował, ale zignorowałam go i zaczęłam oglądać jeden z tych programów, w którym wypowiadają się tacy normalni ludzie.
Dzisiejszy temat: kłamstwa naszych partnerów.
Błagam, to trochę ironiczne...

Dopiero kiedy na dworzu zrobiło się trochę ciemniej wyszłam z domu.
Mój zły humor zrobił się jeszcze gorszy z tego względu, że pokłóciłam się z matką.
Cholera, to niby nic, ale kiedy zaczęła mi wytykać wszystkie wady i mówić jak potrafię być beznadziejna... Zabolało, dlatego musiałam trochę odreagować.
Wciąż byłam w koszulce i legginsach, więc założyłam tylko jakieś adidasy i ruszyłam w stronę jednego z bliższych placów zabaw. Właściwie przychodziłam tutaj zapalić z większością swoich znajomych, bo każdy z nas miał tutaj dosyć blisko. W dodatku plac zabaw był zasłonięty starymi kamienicami, dzięki czemu nikt z przejeżdżających aut nic nie widział.
Zamyślona podeszłam aż do ogrodzenia od placu zabaw i dopiero wtedy zauważyłam, że ktoś jest na huśtawce.
Oh, to było takie banalne i do przewidzenia.
 Tak, tak. To był Justin.
Już miałam się odwrócić i znaleźć inne miejsce do palenia, ale zrezygnowałam.
Nie chcę, żeby myślał, że jestem taka wrażliwa i miękka. Niech myśli, że jestem twarda i daje sobie radę.
Usiadłam, ale na innej zabawce, dalej od niego.
Wyciągnęłam jednego papierosa i włożyłam go między wargi. Drżącą ręką zaczęłam podpalać końcówkę papierosa, stresując się, że Justin może mnie obserwować.
Miałam rację, bo minęła sekunda kiedy chłopak pojawił się obok mnie i podpalił mi papierosa swoim ogniem.
Nie podziękowałam mu, zaczęłam tylko chamsko dmuchać w jego stronę dym nikotynowy.
- Kurwa, przestań. - Odciągnął moją dłoń od mojej twarzy.
- Może tak lubię? - Odpyskowałam mu i wyrwałam rękę z jego uścisku.
W chwili kiedy mnie dotknął zrobiło mi się przyjemnie gorąco, ale spróbowałam to zignorować. To nie jest dobry sposób na znienawidzenie kogoś. A ja muszę go znienawidzić.
- Do cholery, tak mają teraz wyglądać nasze relacje? - Spytał zakładając ręce na klatce piersiowej. Miał poważny wyraz twarzy, w zasadzie to był zły. Patrzył się na mnie twardym wzrokiem i zaciskał swoją żuchwę. Był cały mój, ale już nie jest...
- To ty jeszcze chcesz między nami jakichś relacji? - Spojrzałam na niego niedowierzająco. - Ja ciebie nie chce znać, a ty co? Zaraz wyskoczysz do mnie z propozycją pieprzonej przyjaźni?
- Uspokój się Andrina. Uspokój się i nie przeklinaj.
- Nie, wiesz co? Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie jesteśmy kurwa ze sobą, nie masz zadnego prawa do mnie. - W moich oczach ukazały się łzy.
Coraz mocniej dociera do mnie ta nieprzyjemna rzeczywistość.
- Uspokój się. - Powiedział spokojniejszym tonem i ukucnął obok mnie.
- Skończyłeś palić to idź stąd. - Powiedziałam słabym głosem. Cały czas starałam się na niego nie patrzeć. To wszystko tak boli...
Jego obecność i to, że chce go dotknąć, a nie mogę.
Kurwa, nigdy nie powinnam się zakochać.
- Posłuchaj mnie... - Zaczął. Przewróciłam oczami, a on kontynuował. - Zależy mi wciąż na tobie, już wtedy chciałem ci to wyjaśnić. Kocham ciebie Andrina, ale jak przyjaciółkę. I naprawdę nie chcę ciebie stracić z mojego życia. Chcę, żeby było tak jak zanim byliśmy ze sobą.
Uniosłam brwi do góry i spojrzałam się na niego.
Co do cholery ten idiota mi proponuje? Przyjaźń? Ja go kurwa kocham nad życie, przecież dobrze wie, że nie chce przyjaźni tylko związku, a on wyskakuje mi z takim gównem.
- Kretynie, czemu do cholery myślisz tylko o sobie? Nigdy nie myślisz o tym jak ja się poczuje, dlatego tak długo zwlekałeś z tym zerwaniem. – poczułam jak moje oczy zaczynają szczypać, nie mogłam rozpłakać się przed nim. - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - Powiedziałam trochę drżącym, ale poważnym głosem.
Wyrzuciłam niedopałek i wstałam z zabawki, na której siedziałam, a później ruszyłam w stronę swojego domu.
Pieprzony idiota.

Kilka dni po mojej rozmowie z Justinem na placu zabaw, postanowiłam odzyskać przyjaźń z Ayeshą.
Chciałam, żeby całe moje życie wróciło do swojego stanu sprzed związku z Justinem. Właściwie też byłam wtedy dosyć szczęśliwą osobą, ale z najlepszą przyjaciółką u boku.
Zagryzłam wargę i wybrałam numer dziewczyny.
Przyłożyłam telefon do ucha i z mocno bijącym sercem wsłuchiwałam się w sygnały.
- Halo? - Usłyszałam jej głos.
Oblizałam nerwowo wargi.
- Cześć... Z tej strony Andrina.
Przez kilka sekund słyszałam tylko ciszę.
- Hej. - Powiedziała krótko i poważniej. - Po co do mnie dzwonisz?
Westchnęłam i znowu zabrałam głos.
- Spotkamy się?
- Dzisiaj?
- Obojętnie, kiedy tylko chcesz.
- Um... Nie wiem czy chce ciebie widzieć Andrina.
- Rozumiem, ale... Proszę. Daj mi szansę.
Usłyszałam jak wzdycha i znowu słyszałam ciszę po drugiej stronie telefonu.
W końcu się odezwała, a jej odpowiedź sprawiła, że mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- W porządku. Chodźmy do kawiarni przy szkole, równo na 16.
Właściwie gładko poszło.
- Dzięki. Na razie. - Powiedziałam z uśmiechem i rozłączyłam się.
Zgodziła się, to już wiele!
Miałam ponad godzinę czasu, ale postanowiłam już teraz przebrać się w coś innego i poprawić makijaż.
Do mojej głowy znowu wpadło wspomnienie z mojej kłótni z Ayeshą, spowodowaną Justinem.

Wiedziałam już, że Ayesha wie o mnie i Justinie. Przyjaźń w pewnym stopniu akceptowała, ale wiedziałam jak zła może być o związek. Wcześniej wierzyła, że to tylko zabawa, ale cóż... brałam to wszystko na poważnie już od początku. Od naszego pierwszego pocałunku.
Ayesha zmierzała szybkim krokiem w moją stronę, widać było, że była wściekła.
Znając życie, chwilę się pokłócimy i znowu będzie w porządku.
Jest kochana i naprawdę się o mnie troszczy.
Ayesha miała kiedyś złamane serce i wiem, że chce żebym tego uniknęła.
Ale Justin jest taki dobry dla mnie, opiekuńczy i... Idealny. We wszystkich  co robi widzę szczerość.
Cholera, zakochałam się w tym chłopaku.
- Cześć przyjaciółko. - Syknęła jadowicie.
Westchnęłam i usiadłam na pustej ławce, znajdującej się na korytarzu w naszym liceum.
- Zamierzałaś mi powiedzieć?!
- Nie złość się... - Wymamrotałam.
- Miałaś zamiar czy nie?
- Miałam, ale sama widzisz jak reagujesz...
- Reaguję w taki sposób w jaki reagowałaby prawdziwa przyjaciółka!
- Wiem i... Naprawdę to doceniam Ayesha. Ale uwielbiam go i... Naprawdę jest inny niż myślisz. Lubię go jak cholera.
Pokręciła energicznie głową.
Siedziałam na ławce, a czarnoskóra stała nade mną z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- Może poszlibyśmy razem gdzieś, wiesz... Żebyś mogła go poznać i przestać drążyć temat? - Spytałam w dosyć delikatny sposób nie chcąc, żeby zdenerwowała się jeszcze bardziej.
Co prawda Justin i Ayesha znali się dosyć długo, to nigdy jakoś nie rozmawiali, ani nie byli na "cześć".
Brunetka patrzyła się na mnie z niedowierzaniem w jej czarnych oczach.
- Ty sobie kurwa żartujesz! Nienawidzę, po prostu nie-na-widzę takich chłopaków od zawsze, sama dobrze o tym wiesz! Każdy, który chociaż w pewnym stopniu jest podobny do Khalila jest u mnie skreślony! - Na wspomnienie o swoim byłym zacisnęła mocniej pięści.
Była naprawdę wściekła.
- Albo on, albo ja. Wybieraj Andrina.

Wzdrygnęłam się myśląc o tym.
Wiadomo jak wybrałam i wiadomo jakie są tego teraz skutki.
Zawsze uważałam, że to przyjaźń jest ponad miłość...
Ale wtedy naprawdę pragnęłam zrozumienia że strony przyjaciółki.
Justin dobrze wiedział jak wiele przez niego straciłam.
Ale w  tamtym momencie wszystko było mi obojętne. Liczył się tylko on i nasza miłość. Okej, moja miłość.
Więc poświęciłam to co było do poświęcenia, żebyśmy tylko ze sobą byli.

Więc przebrałam się w coś wygodnego, ale ładnego. Założyłam obcisłe, czarne jeansy i bordowy sweter. Na nogi zamierzałam założyć czarne conversy. Wolałam być wcześniej na miejscu, więc spakowałam potrzebne rzeczy do czarnej torby i wyszłam z domu.

Byłam zmuszona do pójścia pieszo, bo wciąż zapominałam o zatankowaniu mojego auta. Przypominam, że to Justin był moim kierowcą od dłuższego czasu. Samochód więc stał w garażu, cały czysty i nieużywany.

W kawiarni byłam 20 minut później, zajęłam stolik pod oknem i postanowiłam poczekać na Ayeshę.
Czekając na dziewczynę rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Zauważyłam Jessicę Swan i Jai'a Brooksa.
Miałam nadzieję, że żadne z nich mnie nie zauważy.
- Hej, miałam być wcześniej, ale samochód nie chciał odpalić.
To była Ayesha. Uśmiechnęłam się na jej widok i od razu zapomniałam o znajomych ze szkoły. Miałam tylko nadzieję, że Jessica i Jai nie zamierzali spotkać się tutaj z Justinem.

Boże, nie chcę go widzieć.

________________________________________________________

Mam nadzieję, że Ayesha wybaczy Andrinie :)

Co myślicie o tym rozdziale? Komentujcie, to motywuje do dalszej pracy :)

No i zapraszam pod nową zakładkę "Informowani" :)


13 komentarzy:

  1. Fajnie i ciekawie.
    Mam nadzieję, że się pogodzą i znowu będą przyjaciółkami :)
    teraz przyda się jej przyjaciółka kiedy zerwała z Justinem...
    Czekam na kolejny rozdział :)

    przy okazji zapraszam do mnie :)
    http://jb-realy-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ojooj fajnie :> ale jestem już śpiąca, więc nie będę się rozpisywać :>

    http://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Codziennie sprawdzam czy jest nowy. Boże to jest takie idealnie. Uwielbiam to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :') ja chce juz nowy, błagam

    OdpowiedzUsuń
  5. zastanawia mnie to czy przyjdzie tam Justin

    OdpowiedzUsuń
  6. Szybko nowy !! i oby się pogodziły ^^
    I żeby Jai się zbliżył do Adrieny !! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak wyżej ;D Żeby Jai sie zbliżył do Andriny :D Super opowiadanie pisz szybko nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski *o* Opowiadanie inne niż wszystkie (w koncu), bo w większości ff Justin jest albo jednym z najgroźniejszych członków jakiegoś gangu, chłopakiem, który zakochał się, kocha dziewczynę nad życie, ale ja bije... Okk. Może też być rozkapryszona gwiazdka.... Większość historii zaczyna się od poznania się i stopniowego zakochiwania się w sobie, a tutaj zaczęło się od zerwania. Fajnie :)) Pomimo, że to początek, to już się wkrecilam i liczę na szczęśliwe zakończenie xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi sie to ze jest to opowiadanie inne od wszystkich ktore dotad czytalam ;* wiec czekam na nastepny ◇◆◇◆

    OdpowiedzUsuń
  10. barszo mi sie podoba! trzyma w napieciu, wieec czekam na nastepny niesamowity rozdzial hahah! :)

    OdpowiedzUsuń