sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 7.

Mój telefon rozdzwonił się jak szalony, domyślałam się, że to Justin.
Cholera, to wszystko jest szalone.
Zwolniłam dopiero wtedy kiedy usłyszałam irytujący sygnał policyjny.
Uchyliłam wargi.
O cholera.
Przestałam płakać, zaczęłam być przerażona. Mam kłopoty.
Zjechałam na pobocze i pośpiesznie zapięłam swój pas. Może to mi się upiecze.
We wstecznym lusterku udało mi sie zauważyć jak moja cała twarz pokryta jest rozmazanym makijażem oczu i łzami. Wyglądałam okropnie, ale pomyślałam, że mogę wykorzystać tą całą sytuację i uniknąć takiej dużej kary za złamanie tyle przepisów.
Kiedy czarnoskóry oficer zapukał do szyby auta, od razu ją odsunęłam i pociągnęłam nosem.
- Dokumenty proszę.
Kiwnęłam głową i dałam mu swoje prawo jazdy oraz dokumenty dotyczące samochodu.
- Nie jest pani właścicielem auta, hm? - Przyjrzał się dokładniej mojej twarzy.
- Paul Jones to mój ojciec. - Mruknęłam znowu pociągając nosem.
- Popełniła pani 6 wykroczeń.
- Oh...
Naprawdę mam kłopoty.
- Przekroczenie prędkości, przejazd na czerwonym świetle... - Zaczął wymieniać, a ja byłam coraz bardziej przerażona i wściekła.
Zamkną mnie?
- Piła pani jakoś alkohol?
Zmarszczyłam brwi i potrząsnęłam przecząco głową.
- Cóż, proszę jednak dmuchnąć. - Zrezygnowana wyszłam z samochodu i dostałam alkomat. Dmuchnęłam dużą ilość powietrza, ale tak jak mówiłam, nic nie piłam.
- Więc co się stało, że jechała pani w ten sposób? Jechała pani slalomem…
Przygryzłam wargę.
- Wszystko w porządku?
- No... - Zaczęłam nieśmiało. - Nie do końca.
Policjant zmarszczył brwi i kazał mi wyjaśnić. A ja... Cóż. Powiedziałam mu trochę prawdy, a trochę... skłamałam.
- Mam rozumieć, że ktoś panią śledził?
- Nie użyłabym tego słowa, ale... Coś takiego.
- To nie zmienia tego, że musimy pani wystawić mandat i punkty karne. Dodatkowo musi pani wybrać się z nami na komisariat.
- Co? Słucham?
- Stanowiła pani potencjalne zagrożenie dla innych kierowców oraz dla pieszych. Nie możemy tego tak zostawić. A sprawą śledzenia jeszcze się zajmiemy.
Otworzyłam usta oburzona.
Zamiast sobie pomóc, tylko pogorszyłam sytuację.
Jestem w pieprzonej dupie.

Oczami Justina

Martwiłem się o nią jak cholera. Jechała jak typowy pirat drogowy, z tą różnicą, że jej doświadczenie przed kierownicą było naprawdę małe.
W mojej głowie pojawiał się obraz wypadku i jej zakrwawione ciało. Andrina nie była najlepszym kierowcą, nie potrafiła się skupić na drodze. A teraz, kiedy była tak wytrącona z równowagi...
To moja wina.
Ale gdybym wiedział, że wróci się do domu Jai'a, to nigdy nie pocałowałbym Jessici w obecności Andriny.
Coraz mniej wierzę w to, że jest szansa na naszą przyjaźń. Ona naprawdę musi mnie kochać...
Kiedy jechałem około 50 metrów za Andriną, ona musiała mnie zauważyć, dlatego już na czerwonym świetle, gwałtownie zjechała na lewy pas i uciekła mi z pola widzenia, skręcając w jedną z mniejszych ulic.
Walnąłem dłonią o kierownicę zły, że dałem jej uciec. Zdecydowałem się wybrać inną drogę i spróbować być jak najszybciej u niej w domu.
Było grubo po 22, musiałem upewnić się, że Andrina jest cała i zdrowa, dlatego też nie zważając na godzinę, zadzwoniłem do drzwi jej domu.
Otworzyła mi matka Andriny - Elizabeth.
- Dobry wieczór, jest Andrina? - Spytałem przeczesując swoje roztrzepane włosy dłonią.
- Justin? - musiałem ją zaskoczyć swoją wizytą. - Nie, nie ma jej.
Zdenerwowany już miałem się odwrócić kiedy przed drzwiami pojawił również ojciec Andriny. To co usłyszałem sprawiło, że zdenerwowałem się jeszcze bardziej. Chociaż było to lepsze niż usłyszenie, że jest w szpitalu.
- Andrina wylądowała na komendzie.
Mama Andriny uchyliła usta i zakryła je dłonią.
Zanim rodzice Andriny zaczęli zadawać mi pytania czy wiem coś na ten temat, pośpiesznie wycofałem się spod drzwi i pobiegłem do swojego auta. Wsiadłem do niego i jak najszybciej pojechałem na Główną Komendę Policji w Miami.

Na miejsce dotarłem szybciej niż rodzice Andriny i zajęło mi to około 5 minut, zanim dostałem się do niej. Policja nie chciała mnie dopuścić do spotkania z nią, udało mi się dopiero kiedy powiedziałem, że jestem jej chłopakiem... Cóż, skłamałem w słusznej sprawie.
Brunetka siedziała na plastikowym krześle i miała opuszczoną w dół głowę. Musiała być przerażona, jeszcze nigdy nic nie przeskrobała.
Podszedłem do dziewczyny i zająłem miejsce obok niej. Nie uniosła głowy, chyba nawet mnie nie zauważyła.
Pozwoliłem sobie na to, żeby przytulić ją do siebie, myślę, że to było coś, czego potrzebowała.
Andrina zadrżała będąc w moich ramionach. Nie wiem czym to było spowodowane, ale zacząłem powtarzać jej, że wszystko będzie w porządku.
Oparła swoją głowę o moje ramię, a ja przymknąłem oczy. To dobre uczucie mieć ją przy sobie.
Kilka sekund później odepchnęła mnie od siebie i wróciła do swojej poprzedniej pozycji.
Położyłem swoją dłoń na jej plecach i pogładziłem nią po niej.
- Nie dotykaj mnie. - Burknęła.
Westchnąłem i zabrałem dłoń.
- Więc co dokładniej zrobiłaś?
Wyprostowała się i oparła o niewygodne oparcie.
- 6 wykroczeń.
Uh... Sporo.
- Wow. - Skrzywiłem się.
- Ta... I to wszystko twoja wina, fajnie nie? - Parsknęła śmiechem, w którym nie było wcale humoru.
Widząc jak rodzice Andriny z policjantem zmierzają w naszą stronę, wraz z Andriną wstaliśmy i czekaliśmy na to, co stanie się później.
- Justin, ty musisz zostać. – pani Elizabeth zwróciła się do mnie, a ja kiwnąłem głową. W tym czasie kiedy policjant robił wywiad z rodziną Jonesów postanowiłem załatwić problem Andriny na swój sposób.
Ruszyłem w stronę windy i pojechałem nią na drugie piętro budynku.
Może w ten sposób uda mi się odzyskać normalne, przyjazne relacje z Andriną.

Sprawdziłem godzinę w telefonie. Było już po 23, ale cieszyłem się, bo wszystko poszło zgodnie z moim planem. Wujek John Bieber ma wysokie stanowisko w policji, pomógł mi załatwić sprawę z Andriną.
Miałem ogromną satysfakcję z tego co zrobiłem, bo matka mojej byłej dziewczyny co chwilę słała w moją stronę wdzięczny uśmiech.
Jednak sama Andrina nie wydawała się być tak szczęśliwa, bez słowa ominęła mnie i wsiadła do swojego samochodu, na miejsce pasażera, a za nią mama na miejsce kierowcy.
Ojciec wsiadł do samochodu, którym wcześniej jechała Andrina i rzucił mi pożegnanie. Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się w jego stronę.
- Dobranoc, panie Jones.

Oczami Andriny.

Weszliśmy do domu. Rodzice byli wściekli, ale nawet im się nie dziwię.
- Teraz do łóżka, jutro po szkole z tobą porozmawiamy. - Ojciec warknął w moją stronę, a ja wzdychając kiwnęłam głową.
Ruszyłam po schodach w stronę swojej łazienki. Wzięłam szybki prysznic, pod którym cóż, popłakałam się.
Byłam strasznie rozemocjonowana. Pierwszy raz byłam na komisariacie, pierwszy raz tak przeskrobałam. Do tego ten okropny horror, zorientowanie się, że Justin znowu regularnie uprawia seks z Jessicą... Ich pocałunek...
Pokręciłam do siebie głową i zjechałam wzdłuż ściany pod prysznicem.
Zaszlochałam głośniej, a moja warga zadrżała.
Czy to przestanie kiedyś tak boleć? Czy on da mi spokój? Czy kiedykolwiek przestanę go tak bardzo kochać?
Przejechałam dłońmi po twarzy i pociągnęłam nosem.
Byłam pewna, że czas spędzony u Jai’a mi nie zaszkodzi… Stało się tam zupełnie co innego. Natknęłam się na nich i… i tyle faktów do mnie dotarło.
On naprawdę nic do mnie nie czuje.
Nigdy nie czuł.

Z tęsknotą zerknęłam na swoje auto postawione na podjeździe. Tak dawno nim nie jeździłam, a wczoraj tata chciał mi zrobić niespodziankę i napełnił bak, żebym znowu mogła jeździć.
Teraz, przez to co przeskrobałam mam szlaban na cały miesiąc, a o aucie mogę nie myśleć przez kolejne kilka miesięcy.
Teraz zostało mi jedynie jeżdżenie do szkoły z rodzicami albo chodzenie pieszo… już wolę to pierwsze.
- Podziękuj Justinowi za to zrobił. – moja mama wymruczała nie odwracając się w moją stronę.
- Nie mam za co mu dziękować. – powiedziałam cicho.
- Gdyby nie on, odebraliby ci prawo jazdy, a mandat by kosztował tyle co moja wypłata. – tym razem odezwał się ojciec.
- To wszystko jego wina, nie jestem mu za nic wdzięczna.
Mama prychnęła pod nosem, ale nic już nie mówiła. Ja również.
Między nami było czuć napiętą atmosferę. To wszystko jego pieprzona wina.
- Rozumiem, że możesz mieć złamane serce, ale to nie powód do buntu. Trafić na policję? To nie w twoim stylu.
Zacisnęłam mocniej zęby i odwróciłam głowę w stronę okna.
Czyli to moja wina, tak? Nie prosiłam się o to.
Bunt? Błagam.

Zmierzając w stronę swojej szafki już widziałam stojącą przed nią Ayeshę i oh, Jai’a.
Przewróciłam oczami. Nie zdziwiłabym się gdyby cała szkoła wiedziała o tym co wczoraj się zdarzyło.
- Hej. – mruknęłam wymuszając uśmiech.
Zachowuj się tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
- Pisałem do ciebie w nocy. Jak się trzymasz?
- Zabrali mi telefon. – wzruszyłam ramionami i otworzyłam swoją szafkę. Wyjęłam z niej książkę i zeszyt od historii i zatrzasnęłam ją.
Co do zabrania telefonu… To było najgorsze co mogli zrobić. Co jak co, ale czując się tak źle psychicznie i tak nigdzie bym nie wychodziła, więc to, że mam szlaban na wychodzenie mnie nie rusza. Ale telefon? To przesada.
- Zabrali ci? – Ayesha spojrzała się na mnie zaskoczona.
- Ta. – prychnęłam. – Wyjęłam z niego tylko kartę SIM. Więc może macie pożyczyć jakiś telefon? – zaśmiałam się krótko.
- Tak, tak. Przyniosę ci go jutro, okej? – brunet odezwał się zanim zrobiła to Ayesha.
Kiwnęłam głową i wdzięcznie się uśmiechnęłam.
- Dzięki Jai.
Brunet chciał coś powiedzieć, ale patrząc za niego zauważyłam jak idzie Justin.
- Muszę przepisać pracę domową z historii.
- Więc… zobaczymy się dopiero na lunchu? – Ayesha spojrzała się na mnie mrużąc oczy.
- Nie wiem czy będę w szkole na długiej przerwie.

Czarnoskóra kiwnęła głową, a ja szybko odwróciłam się na pięcie i poszłam jak najdalej od swojego byłego.

__________________________________________________

Jak ja nie lubię tych rozdziałów przejściowych!

Przepraszam, że później niż obiecywałam, ale przez ostatnie dni byłam strasznie zabiegana z powodu szkoły... Wiecie jak to jest ;)
I dziękuję za te wszystkie komentarze pod rozdziałem 6. To wiele znaczy <3

Następny powinien być jakoś w poniedziałek/wtorek :) wszystko zależy od ilości komentarzy, wtedy wiem czy warto coś pisać ;)

16 komentarzy:

  1. Coraz bardziej lubie to opowiadanie :) i nie mogę doczekać sie kolejnego rozdziału :)

    Zapraszam do mnie
    http://jb-realy-love.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  2. Elegancko :p czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam i czekam i nie moge sie doczekać az akcja sie wkońcu rozkręci. Pisz szybciutko następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale boski *_* Niech Andrina i Jai sie zbliża do siebie i Justin sobie uświadomi że koch Andrine :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem tego samego zdania co osoba powyzej mnie :* Reeelacyjny rozdzial i do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. O jeju ryczalam jak glupia xd

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne opowiadanie :)) czekam na następny rozdział :DD

    OdpowiedzUsuń
  9. WIEDZIAŁAM! Uwielbiam to! Nie wiem jak można pisać tak cudowne rozdziały jak twoje? No błagam:(

    OdpowiedzUsuń
  10. JAI !!! <3
    Justin dalej słodki dupek :D
    haha Serio zabrali jej Telefon :o ":x O kurwa ma przejebane i znowu Jai z pomocą :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny *.* 6 wykroczeń?! No nieźle xdd Justin jak się stara :€
    Niech on sobie uświadomi, że ją kocha, ale nie jak przyjaciółkę noo. Nie mogę się doczekać następnego ♡

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń