czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 8.

Reszta dnia w szkole była... Nudna. Nic się konkretnego nie działo, ale to dobrze. Oznacza, że nie miałam żadnych konfrontacji z Justinem czy z Jessicą. Suka nie jest jakąś popularną dziewczyną w szkole, ale zachowuje się zupełnie inaczej. Wiem, że jej marzeniem jest bycie popularną. Może dlatego spotyka się z Justinem? Żeby być na języku wszystkich w szkole? Ale to już jest nudne i na nikim nie robi wrażenia... Pewnie jestem jedyną osobą, która się tym przejmuje.
Pieprzona zazdrość i pieprzone złamane serce...
Całą długą przerwę na lunch spędziłam w parku obok szkoły spalając trzy papierosy.  Wszystko przez stres. Wczorajszy dzień był tak szalony... Ale nie w dobrym znaczeniu. Ten ich pocałunek, wylądowanie na policji... Dzisiaj z samego rana awantura z rodzicami...
Westchnęłam i zerknęłam na swój zegarek. Teraz kiedy chcę dowiedzieć się, która godzina muszę mieć zegarek, świetnie. Kiedyś jedynie ozdabiał mój nadgarstek, teraz z powodu rodziców muszę z niego korzystać...
Dzwonek na lekcje miał być za 3 minuty, dlatego wstałam z ławki i ruszyłam w stronę szkoły.
Przy murze szkoły zauważyłam stojącego Justina z Jai'em, Liamem i Ryanem.
Dzięki Bogu nie widziałam największej wielbicielki Justina. Tak, chodzi o Jessicę.
Chciałam minąć ich niezauważona, ale Liam pociągnął mnie za łokieć i zmusił do zatrzymania.
- Co? - Spytałam niegrzecznym tonem. Mój wzrok ograniczył się tylko do szatyna. Nie chciałam wpatrywać się w Justina i przypominać sobie naszą wspólną przeszłość.
- Robię dzisiaj imprezę. Liczę, że wpadniesz z tą... Tą twoją koleżanką.
Zaśmiałam się krótko.
- Nie sądzę, żebym się tam zjawiła. - Odsunęłam się od grupki słysząc jak dzwoni dzwonek w szkole.
Na krótko zerknęłam w stronę Jai'a. Miał dziwny wyraz twarzy, taki nieodgadniony?
Posłałam mu pytające spojrzenie, ten tylko wzruszył ramionami.
Ruszyłam w stronę szkoły, chłopacy za mną. Przede mną były jeszcze dwie lekcje. Historia z Ayeshą, a później angielski z Bieberem. Świetnie.

Usiadłam na ławce pod salą numer 134 i czekałam aż 5-minutowa przerwa minie i zacznie się angielski.
Bawiłam się swoimi bransoletkami i nawet nie zauważyłam Jai'a, który się do mnie przysiadł.
- Hej. - Uśmiechnął się miło.
Zmarszczyłam brwi. Miał taki dziwny wzrok...
- Co tu robisz? Myślałam, że już kończysz lekcje.
- Bo kończę, ale chciałem jeszcze na chwilę się z tobą zobaczyć.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Może jednak przyjdziesz dzisiaj do Liama?
Westchnęłam i wyprostowałam swoje nogi. Zauważyłam, że reszta mojej klasy zbiera się już pod salą, niektórzy nawet zaczęli wchodzić do środka.
- Nie chcę i... Nie mogę Jai. - Wzruszyłam ramionami.
- Oh, twój szlaban?
- Mhm... - Kiwnęłam głową.
- Nie dasz rady się jakoś wymknąć?
Uh, czemu tak mu zależy..?
- Nie. - Westchnęłam ciężko. - Kiedy indziej.
Jai smutno się uśmiechnął i kiwnął głową. Wstał z ławki, a ja uważnie obserwowałam każdy jego ruch.
Już odchodził, a ja chciałam kontynuować zabawę bransoletkami kiedy zatrzymał się i przejechał dłonią po swoich ciemnych włosach. Oblizał swoje wargi, co wyglądało... Gorąco.
Ugh.
- Spotkamy się jutro?
Zaskoczona uniosłam brwi.
- Um, jasne. - Wzruszyłam ramionami. O co mu chodzi?
- Więc... - Uśmiechnął się. - jutro o 16, okej?
- Okej. - Powiedziałam.
Jai jeszcze raz uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam. Dzwonek zadzwonił, więc wstałam i razem z innymi uczniami weszłam do sali.

Nie mogłam się powstrzymać i po raz kolejny zerknęłam w stronę Justina i Jessici.
Siedziałam na przedostatniej ławce pod oknem z Madison Fray, a Justin i Jessica pod ścianą, w trzeciej ławce.
Nie robili niczego szczególnego, nawet nie rozmawiali, a gdy Jessica chciała w jakiś sposób zagadać Justina, on ją ignorował. Prawdopodobnie byli skłóceni. Ale sam widok ich obok siebie sprawiał, że zaciskałam mocniej pięści.

- Zaczyna padać. - Maddie mruknęła pod nosem, zapewne do siebie.
Spojrzałam przez okno i smutno westchnęłam. Wszystko jest przeciwko mnie.

Przełożyłam torbę przez głowę i zarzuciłam kaptur bluzy na głowę.
Hej, to takie smutne.
Odkąd zerwałam z Justinem totalnie przestałam zwracać uwagę na to co noszę. Bluza którą miałam na sobie była tą, którą mam na sobie trzeci dzień z rzędu. To nie w moim stylu, ale jakoś... Nie przejmuje się tym.
I tak Justin mnie nie chce.
Uniosłam głowę do góry i cicho westchnęłam. Nawet nie mam jak zadzwonić po taksówkę.
Pieprzyć moich rodziców i ich cholerne kary...
Ruszyłam przez parking uważając na wyjeżdżających uczniów.
Nie mam telefonu, nie mam samochodu i nie mam życia.
I aktualnie byłam już cała mokra.
- Wsiadaj!
Spojrzałam w lewo i zobaczyłam twarz swojego byłego.
- Wsiadaj, nie bądź taka uparta!
Pokręciłam przecząco głową i kontynuowałam swój spacer zostawiając Justina za sobą.
Wyszłam już nawet na chodnik i zaczęłam mijać park.
Było mi niewygodnie, bluza była przemoczona i strasznie ciężka i czułam się skrępowana w tych obcisłych, mokrych jeansach.
- Andrina! - Znowu jego um, irytujący głos. - Wejdź do środka, proszę!
Czemu on do cholery się nie odczepi? Wszystko byłoby łatwiejsze.
Pokręciłam do siebie głową i skierowałam się w stronę białego ferrari.
Wsiadłam do środka i specjalnie trzasnęłam drzwiami.
- Jedź szybko. - Syknęłam nie patrząc na niego.
- Zły dzień, hm?
Zmrużyłam oczy i zapięłam pas.
- Każdy dzień, w którym mam styczność z tobą jest zły.
Justin westchnął i przygryzł wargę.
To co powiedziałam było... Miało w sobie trochę kłamstwa, ale dużą cząstkę prawdy.
Boli mnie kiedy go widzę, bo w taki okropny sposób złamał moje serce. Chociaż jakkolwiek by tego nie zrobił i tak by bolało.
Ale za każdym razem kiedy go widzę, czuje małe motylki w brzuchu. Wciąż działa na mnie w ten specyficzny sposób, bo w dalszym ciągu jestem w nim zakochana.
Kocham jego uśmiech i to jak prowadzi samochód w tym skupieniu, jak teraz. Kocham w nim wiele rzeczy i łamie mnie to, że on we mnie nic...
W samochodzie unosił się zapach jego perfum co doprowadzało mnie do szaleństwa. I ta myśl, że jest tak blisko... Na wyciągnięcie ręki.
Chciałam go dotknąć.
- Wciąż chodzisz na siłownię? - pytanie wyszło z moich ust zupełnie niespodziewanie.
Na chwilę oderwał wzrok od jezdni, żeby móc spojrzeć na mnie.
- Tak, a co?
- Nic. - Wzruszyłam ramionami i zdjęłam przemoczoną bluzę ze swoich ramion. W małym lusterku jakoś ogarnęłam swoją twarz i cicho westchnęłam.
- Zostańmy przyjaciółmi. Proszę. – powiedział cicho, miękkim głosem.
Przymknęłam oczy i wypuściłam powietrze z ust.
Pod moimi powiekami zaczęły się zbierać łzy.
On sprawia, że jestem taka słaba!
Znowu przyjaźń, po raz kolejny słyszę tą prośbę z jego ust.
- Przestaniesz kiedyś o tym mówić?
- Nie. Nie przestanę dopóki nie zostaniemy przyjaciółmi. Bo cholernie mocno brakuje mi ciebie.
Przygryzłam wargę. Nie idioto, na pewno nie brakuje tobie mnie tak mocno, jak mi ciebie.
Ale... Czy nie jestem już na tym poziomie desperacji, że pragnę go mieć blisko siebie? Mimo bólu jaki sprawiałaby mi myśl, że nie jest mój?
Desperatka.
Jestem desperatką.
Otworzyłam swoje oczy i nieśmiało kiwnęłam głową.
- Niech ci będzie.

Szatyn zatrzymał swoje auto przed garażem i kazał mi wyjść. Nie byłam zadowolona z jego pomysłu, bo uparł się, że przyjedziemy do niego, a on odwiezie mnie do mojego domu przed 17, zanim wrócą moi rodzice.
Ale zgadzając się na przyjaźń z nim muszę przyzwyczaić się, że będziemy spędzać razem czas. To znaczy tak mi się wydaje…

Wciąż padało, więc wysiadłam z auta i szybko pobiegłam z Justinem w stronę jego domu. Jego dom był naprawdę dużych rozmiarów, cały beżowy z pięknym ogrodem i basenem z tyłu. Rodzice Justina byli naprawdę bogaci - ojciec był świetnym lekarzem – chirurgiem, a matka miała pięć kawiarni w Atlancie. Dobrze im się powodziło, Justin miał wszystko czego pragnął… jego białe ferrari to nie wszystko co ma.
Moi rodzice byli zachwyceni kiedy poznali rodziców Justina, byli ze mnie dumni, że to on jest moim chłopakiem i tak dobrze nam się układa. Są takimi ludźmi dla których liczą się pieniądze. Nie w dużym stopniu, ale jednak. Wiedzieli, że gdyby ułożyło się mi z Justinem, to miałabym naprawdę dobre życie w przyszłości.
Chyba się przeliczyli.

- Chcesz coś do picia? – spytał wchodząc do domu.
Kiwnęłam głową i  zdjęłam ze stóp swoje czarne martensy, które położyłam obok czarnych slip on firmy vans Justina.
Ruszyłam za chłopakiem w stronę kuchni. Ten dom znałam tak dobrze jak swój własny. Tak dawno tutaj nie byłam jako zwykła koleżanka..
- Idź do mojego pokoju, ja wezmę picie. -  uśmiechnął się do mnie.
Bez słowa zawróciłam się i po szerokich schodach zaczęłam wchodzić na górę.
Nie było mnie tutaj około dwóch tygodni… a bywałam tu niemalże codziennie.
Trzecie drzwi…
Między drzwiami od różnych pokoi wisiały ramki na zdjęcia. Na jednym z nich zauważyłam nawet siebie, tego dnia kiedy pojechałam z Justinem, jego młodszym rodzeństwem i rodzicami do Disney World.
Było również zdjęcie Jeremy’ego – taty Justina i jego wujka Johna, tego który ma wysokie stanowisko na policji. Gdyby nie on prawdopodobnie pożegnałabym się nie tylko ze swoim autem, ale również i prawem jazdy.
Może i powinnam podziękować za to Justinowi…
Nacisnęłam na klamkę od drzwi i weszłam do środka.
Łóżko Justina było niezaścielone, cicho westchnęłam i podeszłam poprawić kołdrę. Już nie zliczę ile razy to robiłam.
W oczy od razu rzuciła mi się damska bielizna.
- Wspaniale. – mruknęłam pod nosem, a ciarki przeszły po moim ciele. To obrzydliwe. Zgaduję, że Jessici?
Kurwa, to takie zabawne! On już dzień po naszym zerwaniu zaliczył jakąś panienkę, a ja? A ja cały czas za nim płaczę, codziennie po milion razy rozmyślam o nas, wspominam wszystkie nasze wspólne chwile…
Usiadłam na łóżko i czekałam aż przyjdzie Justin. Moje spojrzenie cały czas wracało do czarnych stringów.
Obrzydliwe.
Justin wszedł do pokoju z paczką moich ulubionych chipsów i szklankami soku pomarańczowego.
Położył wszystko na szafce nocnej i posłał mi uśmiech. Nie odwzajemniłam jednak gestu tylko przygryzłam wargę i sięgnęłam po picie.
- Może chcesz się przebrać w coś suchego?
- Uhm… zaraz mam wrócić do domu.
- Za dwie godziny. – zaśmiał się cicho i otworzył drzwi od swojej garderoby. Wyciągnął z niej swoją koszulkę i szare dresy i rzucił nimi w moją stronę, a ja je złapałam i wstałam z łóżka. Sam chłopak zdjął swoją koszulkę i rzucił nią na podłogę w garderobie. Oczywiście nie mogłam powstrzymać swoich oczu przed spojrzeniem się na jego brzuch.
Oh Boże…
Czy on nie wygląda jeszcze lepiej niż kiedyś?
Napiął swoje mięśnie brzucha przez co jego abs wyglądał jeszcze lepiej. Mały uśmiech spowodowany satysfakcją wypełnił jego twarz.
Przyłapał mnie. 
Ruszyłam przed siebie chcąc przebrać się w innym pomieszczeniu.
Justin domyślił się, że idę do łazienki, ale mnie zatrzymał, łapiąc za mój nadgarstek.
- Możesz się przebrać tutaj. – puścił moją rękę.
Westchnęłam i przewróciłam do niego oczami.
- Nie będę się obok ciebie przebierać.
- Kiedyś moja obecność ci nie przeszkadzała. – wzruszył ramionami.
Spojrzałam się na niego z niedowierzaniem. Wspomniał o naszym związku? Świetnie!
- Nawet mnie tym prowokowałaś, a teraz nie chcesz przebierać się w mojej obecności?
Uchyliłam oburzona usta.
- Jesteś niemożliwy. – burknęłam zaciskając szczękę i minęłam go. Zniknęłam za drzwiami łazienki i przebrałam się w ubrania Justina. Jego dresy były trochę za luźne, musiałam je bardziej zawiązać, a nogawki były za długie o kilka centymetrów. Jego ubrania pachniały wciąż tym samym proszkiem do prania co wcześniej.
Wciąż dziwi mnie to, że niektóre szczegóły nie zmieniły się w żadnym stopniu. Czuję jakby od naszego związku minęły lata… tak mi źle bez niego.
Nie wierzyłam, że wspominał o naszym związku.
To logiczne, że nie będę teraz się przy nim przebierać.. Jest taki dziecinny.
Wyszłam z łazienki i mój wzrok padł od razu na podłogę, tam gdzie leżała wcześniej czyjaś bielizna.. domyślam się czyja.
Już jej nie było, Justin musiał ją gdzieś schować.
Teraz szatyn leżał na łóżku i uśmiechał się do mnie zapraszając do siebie. Przygryzłam wargę i wolnym krokiem podeszłam do niego.
Czułam małe zdenerwowanie.
- Wyglądasz uroczo w moich ubraniach… - puścił mi oczko.
Zignorowałam jego komplement, ale moje policzki oblały się rumieńcem.

Wciąż na mnie działa.

__________________________________________________________

Tak, tak. Obiecałam, że będzie wcześniej i naprawdę przepraszam, że rozdział pojawia się z opóźnieniem.
We wtorek miałam szalony dzień, wieczorem byłam po raz drugi w życiu w lokalnym radiu i miałam audycje, a wczoraj się rozchorowałam i powoli umieram z powodu gorączki.
Agh, nieważne ;)
Do następnego :3
Btw, odświeżyłam zakładkę Bohaterowie oraz zapraszam do zakładki Informowani :)

18 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ

23 komentarze:

  1. Awww super :3 Mam nadzieje ze Andrina niedługo ,,pojdzie" na przód :)
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na kolejny rozdział :)) świetny blog :))

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam czytać tego bloga :DD jest wspaniały :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ooooo :* kolejny wspaniały rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, moim zdaniem rozdział średni. Ona się za szybko zgodziła, na tą całą przyjaźń. Kilka godzin wcześniej nawet nie chciała na niego patrzeć, a teraz siedzi u niego w domu, w jego ciuchach i się z nim "przyjaźni". Dla mnie trochę za szybko się to dzieje jak na dwa tygodnie po zerwaniu. Poza tym serio głupio z jej strony, że pogodziła się z przyjaciółką, obiecała że z Justinem koniec a tu nagle przyjaźń haha. Nie no myślałam, że to się potoczy trochę inaczej, ale no ja jestem tylko czytelnikiem, to Twoje ff. Czekam na następny, powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super super!!! Chce wiecej :)
    Oni i przyjaźń coś czarno to widze :D
    Chce zeby dzialo sie cos miedzy nia i Jai już nie moge sie doczekac zazdrosci Justina :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział ! do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. kurwa zycze mu jak najgorzej niech sie w niej zakocha a ona sie odkocha i znajdzie kogos innego niech on cierpi gorzej nic ona ...

    OdpowiedzUsuń
  10. jak to miałaś swoją audycję ? :d to kim ty jesteś ? też tak chcę :3 ja miałam szalony tydzień z matmą, jak z resztą co tydzień od ponad miesiąca :< nfjkdkdgnk rozdział elegancki xd . a Justin jest głupi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do audycji, to po prostu zgłosiłam się ze szkoły :D dużo pracy przy scenariuszu i tak dalej, ale ta satysfakcja ;) aghh, matma to zło, współczuję :(

      Usuń
  11. piękny rozdział <3 awwwwww jaram się <3

    OdpowiedzUsuń
  12. ten blog jest świetny, smutny ale zajebisty :) czekam an następny rozdział z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  13. cudownyyyyyyy <3

    OdpowiedzUsuń
  14. świetnie piszesz i super pomysł na bloga :))

    OdpowiedzUsuń
  15. szkoda mi jej ;(( blog świetny czekam an następne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Sądziłam że tak szybko mu nie ulegnie i nie zostaną przyjaciółmi tak też dobrze wyszło. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  17. ciekawe jak to teraz będzie między nimi już nie moge się doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  18. ooooo jest 18 komentarzy czyli rozdział hehe <3 już nie mogłąm się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  19. Boski *,*♡ To bedzie 20 komentarz ^^ Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowny rozdzial czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudowny rozdział *_* Jest o 18 komentarzy ale i tak rozdział będzie pewnie za tydzien -_- Tak samo pisałas pod ostatnim i ten sie pojawil jakis tydzien po. Ale czekam niecierpliwośćia :*

    OdpowiedzUsuń