Wyrzuty sumienia.
To jest coś co męczy mnie od wczorajszego dnia.
Uległam mu, znowu i... Tak jak zwykle.
Bądźmy przyjaciółmi
Andrina.
Kiedy mnie zostawi w spokoju?
Nigdy.
Dałam mu kolejny powód na to, żeby mógł męczyć moje serce
i moją psychikę. Mimo własnej woli uległam mu i pozwoliłam na przyjaźń.
Zawsze robił że mną to co chciał. W jego obecności ciężko
mi było być silną, zawsze słaba...
Walczyłam z nim i na sam koniec przegrałam.
Ślepo zakochana, zawsze uległa.
To ja.
Czas, który ze sobą spędziliśmy okazał się być całkiem
dobrym. Na szczęście Justin już nie wspominał o naszym związku, to dobrze.
Wypełniało mnie szczęście z każdym jego uśmiechem. Jemu
chyba było lepiej samemu, a ja powinnam to zaakceptować, że nie potrzebuje
takiej osoby jak ja. Że nie potrzebuje mnie tak blisko jak tego chcę.
Ale czy to jest to co chcę robić?
Mając z nim kontakt nie zakocham się w nikim innym. Nigdy
nie pójdę na przód...
Ale czy ja chcę pójść na przód?
Jestem masochistką, lubię sprawiać sobie cierpienie.
Chociaż lubię to pojęcie względne.
Wzięłam czarnego iPhone'a 5s do swojej ręki i
przejechałam palcem po ekranie chcąc go odblokować.
Jai jest świetny. Jeszcze wczoraj wieczorem przyjechał
pożyczyć mi telefon.
- Andrina otwórz
proszę. - Moja mama machnęła w moją stronę dłonią. Westchnęłam i wstałam z
kremowej, rogowej kanapy. Poszłam otworzyć drzwi spodziewając się, że to któryś
z sąsiadów.
Zaskoczona uniosłam
brwi i uśmiechnęłam się lekko.
- Co tu robisz Jai?
- Przyszedłem
jeszcze raz przekonać cię, żebyś poszła na domówkę do Liama. - Wzruszył
ramionami.
Przewróciłam oczami
i cicho się zaśmiałam.
- Następna impreza
na której będę odbędzie się za miesiąc.
- Może przekonam
twoich rodziców?
- Nie, nie. -
Szybko odpowiedziałam. Po pierwsze nie da rady ich przekonać, a po drugie...
Tam będzie Justin co oznacza, że jednocześnie Jessica, co zapowiada publiczne
wymienianie śliny przez dwójkę. - Ale jutro dasz radę wyjść?
Kiwnęłam głową
uśmiechając się.
- To dobrze i... -
Zanurkował swoją dłonią w kieszeni czarnych jeansów. Wyjął z niej czarny
przedmiot co jak się domyśliłam był telefonem. - To dla ciebie. - Uśmiechnął
się. - Dopóki nie odzyskasz swojego.
Szeroko się
uśmiechnęłam widząc co ma dla mnie.
Podał mi go, a ja
szybko schowałam go do kieszeni dresów.
Powinnam go
przytulić czy coś?
Nie, nie powinnam.
- Dziękuję. -
Powiedziałam miękkim głosem i posłałam mały uśmiech w stronę Jai'a. Również się
uśmiechnął i oblizał wargi.
- Więc do jutra..?
- 16, hmm?
- 16. - Mrugnął do
mnie okiem i ruszył w stronę swojego auta.
- Do jutra Brooks.
- Mruknęłam pod nosem i zamknęłam drzwi.
Teraz zastanawiałam się co powiem rodzicom. Nie mogę
powiedzieć, że po prostu wychodzę z Jai’em.
Schowałam swój telefon do szafki nocnej, żeby moi rodzice
go nie zauważyli i zeszłam na dół.
Moja mama siedziała przy stole w kuchni i zapisywała coś
na kartce.
Podeszłam do lodówki chcąc wyjąć z niej wczorajszą
sałatkę, ale zobaczyłam jedynie pustą salaterkę.
Serio?
- Kto zjadł moją sałatkę?
- Oh, trzeba kupić sałatę. - Mama wymamrotała pod nosem
zapisując coś znowu na kartce. - Tata zjadł. Chcesz coś ze sklepu?
- Jedziecie na zakupy?
- Za pół godziny. Więc?
- Płatki i masło orzechowe.
Mama kiwnęła głową, a na mojej twarzy pojawił się mały
uśmiech. Jadą na zakupy?
- A kiedy jedziecie kupić ten dywan? - Spytałam
otwierając jogurt.
Szczerze to już rzygam tymi jogurtami. Takie same
śniadanie kolejny dzień z rzędu.
- Paul? Może pojedziemy dzisiaj zobaczyć dywany? - Moja
mama krzyknęła do ojca siedzącego w salonie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i szybko zjadłam jogurt
słysząc jak tata zgadza się. Miałam godzinę, a musiałam się jeszcze umalować i
ubrać.
Zastanawiałam się co będę robiła z Jai'em, bo właściwie
nie mówił o naszych planach. Podejrzewam, że coś zjemy, a później pójdziemy i
spotykamy się z resztą naszych znajomych... Pewnie chłopacy będą chcieli pograć
w kosza, a ja będę siedziała i na nich patrzyła. Już milion razy to
przeżywałam.
Dzisiaj było naprawdę ciepło w porównaniu do wczorajszego
dnia, na dworzu było dużo słońca, a temperatura sięgała 28 stopni. Czasem to
męczące zważając, że jest koniec października.
Mieszkam w Miami od 4 lat, wcześniej mieszkałam w Nowym
Jorku i uwierzcie, ciężko było mi się przyzwyczaić do braku zimy.
Nie mogłam już założyć swojej czarnej bluzy, bo była
brudna i za gruba na dzisiejszą pogodę, więc wzięłam czarne spodenki z wyższym
stanem i szary t-shirt na krótki rękaw. Na nogi założyłam czarne vansy i miałam
zamiar wziąć czarną torbę. Nie mam po co się stroić i mam takie podejście już
od jakiegoś czasu. Jeśli on mnie nie chce to… po co?
Usiadłam na łóżku i chciałam wyjąć telefon z szafki nocnej.
- Powinnam tu posprzątać. - Mruknęłam pod nosem próbując
wyjąć telefon. Był pod jakąś kartką... Nie, to było zdjęcie.
Telefon położyłam na łóżku i utkwiłam spojrzenie w
fotografii.
Z moich ust wyszło ciche westchnienie. Ledwie
powstrzymałam napływające łzy do oczu. Zawsze tak reaguję na te wszystkie
wspomnienia.
Ja z Justinem, zdjęcie zrobione na wycieczce do Disney
World, na którym szatyn mnie obejmuje i całuje w policzek, a na mojej głowie są
uszka Myszki Mickey. Słodkie. Wyglądaliśmy jak para idealna, naprawdę.
Tamten dzień w Orlando był jednym z najlepszych,
spędziłam z Justinem i jego rodziną całe 8 godzin, Justin był taki kochany i...
Ugh.
Kolejny dzień kiedy myślę o nim, kiedy utwierdzam się w
przekonaniu, że naprawdę jest idealny. I na pewno nie mój.
Pożyczony od Jai'a iPhone rozdzwonił się swoim irytującym
dźwiękiem. Powinnam zmienić dzwonek.
Dzwonił do mnie właściciel telefonu, więc szybko
odebrałam i wstałam z łóżka.
- Hej, jesteś już gotowa? - Usłyszałam głos Jai'a i lekko
się uśmiechnęłam. Naprawdę go polubiłam w ostatnim czasie.
- Tak, tak. Mam już wyjść?
- Mhm, mogę podjechać pod twój dom czy twoi rodzice...
- Moich rodziców nie ma. - Przerwałam mu. - Więc jasne,
możesz.
Chłopak pożegnał się ze mną i rozłączył się.
Ja zeszłam na dół i napisałam krótką notkę rodzicom.
"Obiecałam, że wytłumaczę znowu trochę fizyki tej
samej dziewczynie co ostatnio, będę około 19. Mam nadzieję, że nie jesteście
źli. Andrina."
Usłyszałam dzwonek do drzwi, przewiesiłam torbę przez
ramię i wzięłam klucze.
- Cześć. - Przywitałam się z brunetem i przyjrzałam się
temu jak wyglądał.
- Cześć. - Powiedział cicho i pocałował mnie w policzek.
Co kurwa?
Zaskoczył mnie tym jak cholera, ale szybko przybrałam na
twarz uśmiech i zamknęłam drzwi na klucz.
To chyba nie jest zwykłe spotkanie.
To jest... Czy to naprawdę randka?
Nie, nie, nie.
Wsiedliśmy do czarnego range rovera Jai'a i ruszyliśmy.
- Więc co powiedziałaś swoim rodzicom?
Ciężko mi było być teraz wyluzowaną zważając na to, że
Jai prawdopodobnie zaprosił mnie na randkę. Przecież... Zawsze mieliśmy relacje
koleżanka-kolega. To się zmieniło? Kiedy?
Pocałował mnie w policzek. Tak nie witają się kumple,
błagam.
- Uhm, nic nie powiedziałam. - Wzruszyłam ramionami. -
Napisałam notkę, że idę tłumaczyć fizykę... Nie powinni mieć o to pretensji.
- Nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty u rodziców. -
Powiedział ciepłym głosem.
Słysząc co mówi uśmiechnęłam się szczerze pod nosem.
Między nami nastała cisza, a ja wzięłam ta chwilę na
pomyślenie. Ogólnie, tak o wszystkim.
I wróciłam też do tego co robię codziennie. Wspomnienia.
Justin... Justin sprawiał mi kłopoty.
Wkradał się do mojego pokoju, musiałam uważać, żeby wtedy
nie spotkali go moi rodzice, namawiał mnie na wykradanie się w środku nocy...
Cóż, kilka razy rodzice przyłapali mnie na tym, że wracałam do domu o 5 rano
zamiast spać od kilku godzin, kiedyś zaproponował mi oglądanie tego jak robi
graffiti ze znajomymi, a później musieliśmy uciekać przed policją… ale to
wszystko sprawiało, że nasz związek był bardziej wyjątkowy. Patrząc z
perspektywy czasu nie wiem czy to wszystko było takie dobre...
Justin nigdy nie powiedział, że nie chce żebym przez
niego miała kłopoty. Jai to zrobił i trochę otworzył mi oczy.
Może mój były nie jest taki idealny?
Może nasz związek nie był taki wspaniały?
Pamiętam same dobre chwile, co z tymi złymi?
Ta kłótnia kiedy Justin był wściekły, że poszłam na
imprezę z Madison Fray, a nie z nim. No proszę, nawet nie wiedziałam, że też
się tam wybiera... Z resztą on też tam był i też nie spytał się czy z nim
pójdę. Po kłótni na temat "co ty tu robisz?!", spędziłam noc z
Liamem, po prostu siedzieliśmy i piliśmy.
To pogorszyło moją sytuację z Justinem, bo zaczął
wyskakiwać do mnie z zazdrością i...
- Co ty z nim
robisz? - Szatyn złapał mnie mocno za ramię przez co syknęłam z bólu i
spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.
- Kiedy ty siedzisz
z Jessicą to myślisz, że usiądę do was i uśmiechnę się do niej?
- Powiedziałem Ci,
że kiedy jestem z nią to nawet nie tknąłbym jej palcem! - Warknął.
Zaśmiałam się
gorzko.
- Myślisz, że
chodzi tylko o to? Nie będę obok niej siedziała. Chcesz to usiądź do mnie i do
Liama.
Wyśmiał mnie.
- widzę, że dobrze
się dogadujecie. Nie będę wam przeszkadzał.
- O chuj ci
chodzi?!
- Może o to, że co
chwilę patrzy się na twoje cycki, a ty nic z tym nie robisz?
Spojrzałam się na
niego z niedowierzaniem.
- Skoro tak
polubiłaś jego towarzystwo to śmiało, idź się z nim pieprzyć.
Zacisnęłam mocno
szczękę i podniosłam dłoń chcąc wycelować uderzenie w policzek Justina, ale
powstrzymał mnie łapiąc za nadgarstek.
- Suka. - Syknął i
odszedł.
Nie popłakałam się.
Byłam wściekła. Idiota! Miałam ochotę go udusić, ale tylko wróciłam do Liama i
pochłonęłam kolejnego shota.
Teraz jego scena zazdrości wygląda co najmniej głupio.
Był zazdrosny bo co? Bo należałam tylko do niego? Justin chwilami miał na tym
punkcie obsesje. Często musiałam mu po prostu mówić, że „jestem tylko twoja”. Przecież
mnie nie kochał, więc tylko jego popieprzona kontrola musiała być powodem tej
kłótni.
- Wysiadasz? – usłyszałam głos brązowookiego po mojej
prawej stronie.
Potrząsnęłam głową i dopiero teraz zauważyłam, że już
jesteśmy na miejscu. Jai nawet otworzył drzwi z mojej strony i czekał aż wyjdę.
- Jasne. – zrobiło mi się głupio, bo nie wiedziałam, że
aż tak się zamyśliłam. Wyszłam z auta, a Jai zamknął za mną drzwi.
- Ostatnio mówiłaś, że nigdy nie byłaś w naszym zoo… -
Jai wzruszył ramionami, a ja zauważyłam duży szyld z napisem „Miami ZOO”. – I wiem,
że uwielbiasz zwierzęta. – uśmiechnął się lekko.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- O mój Boże! Zbieram się z tym od kilku lat. – zaśmiałam
się, a Jai ze mną.
- Ja już byłem tutaj milion razy… i mam nadzieję, że
spodoba ci się bardziej niż w Nowym Jorku.
- Cóż. – wzruszyłam ramionami. – Będę miała lepszego oprowadzającego.
Cholera.
Czemu to powiedziałam?
Jai posłał mi uśmiech i pokierował w stronę wejścia do
zoo. Kupił nam bilety i zaczęliśmy zwiedzać.
Cały czas próbowałam utrzymać naszą relację na poziome
koleżanka-kolega i cóż, myślę, że mi się udało. Byłam totalnie wyluzowana i
zapomniałam o tym mały incydencie kiedy Jai się ze mną witał… Ten pocałunek w
policzek był… cóż, dziwny. To nie pasowało do naszych relacji.
Było naprawdę ciepło, a my obydwoje byliśmy strasznie
głodni.
- Może pojedziemy do McDonalda? – zaproponowałam zerkając
na chłopaka.
Szliśmy w stronę wyjścia wzdłuż jednej z wielu alejek w
zoo, a moja głowa zaczęła boleśnie pulsować. Nie wiem czy to było z głodu czy z
powodu słońca, ale miałam już dość przebywania na świeżym powietrzu.
- Może pojedziemy do mnie, a ja zrobię coś do jedzenia?
- Ty umiesz gotować? – spojrzałam się na niego
niedowierzająco.
Wzruszył ramionami i zaśmiał się pod nosem.
- Dla ciebie coś ugotuję. – puścił mi oczko rozbawiony, a
ja przewróciłam oczami.
Wyszliśmy za bramę zoo, po drugiej stronie ulicy stało
auto Jai’a.
- Hej, zielone! – na pasach zielone światło dla pieszych
zaczęło już migać i chyba pod wpływem chwili Jai złapał moją dłoń i pociągnął
na ulicę. Odwzajemniłam uścisk i zaczęłam biec za chłopakiem.
Oh cholera.
Będąc już na chodniku, pośpiesznie puściłam dłoń bruneta.
Byłam pewna, że moje policzki były czerwone ze wstydu.
Nie, nie powinien łapać mnie za rękę. Nawet jeśli
chodziło o przebiegnięcie przez pasy. Nie powinien.
- Um, chyba powinnam wrócić do domu. Moi rodzice będą
źli.
Czułam się beznadziejnie.
Nie potrafię ruszyć na przód.
Nawet głupie złapanie za rękę innego chłopaka niż Justin
sprawia, że w mojej głowie powstaje ogromna blokada, ściana. Jest za szybko na
kogoś nowego.
A Jai naprawdę traktował to jak randkę.
_________________________________________________
Dłuższy, ale beznadziejny. Warto ciągnąć te ff? Pomysł wydawał się być okej, ale... agh.
Moje przeziębienie nie daje mi spokoju i zabiera wenę ;_;
Do następnego :)
po peirwsze pomysł świetny po drugie warto to dalej ciągnąć :)) ja non stop odświeżam strone i oglądam czy jest nowy rozdział więc prosze cię pisz go dalej naprawde bardzo podoba mi sie ten blog :))
OdpowiedzUsuńZgadzam się z powyższym komentarzem :) Ciekawy temat, świetnie piszesz i na serio nie powinnaś przerywać tego ff :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
MUSISZ TO PISAĆ DALEJ!!!! UWIELBIAM TO FF I ZABIJESZ MNIE JEŚLI TO PRZERWIESZ W TAKIM MOMENCIE :(
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ ŚWIETNY WIĘC NIE WIEM CO CHCESZ OD NIEGO :)
FAJNIE, ŻE JAI ZAPROSIŁ JĄ DO ZOO MAM NADZIEJĘ ŻE Z CZASEM PRZEKONA SIĘ DO NIEGO I POKARZE JUSTINOWI ŻE JEST IDIOTĄ ZOSTAWIAJĄC TAKĄ DZIEWCZYNĘ :)
POWINNAS TERAZ PISAC WIĘCEJ SCEN Z JAIEM O TYM JAK ICH RELACJE SIĘ ZACIEŚNIAJĄ I MOŻE REKACJE JUSTINA NA TO ŻEJEGO KUMPEL ZARYWA DO JEGO BYŁEJ DZIEWCZYNY.
FAJNIE JAKBYŚ OD CZASU DO CZASU PISAŁA Z PERSPEKTYWY JUSTINA CO ON CZUJE I W OGÓLE :)
TOBY BYŁO FAJNE JAKBYŚ TAK STOPNIOWO WPROWADZAŁA ZAZDROSC JUSTINA DO CAŁEJ AKCJI FF
PO PROSTU NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ MOMENTU W KTÓRYM JUSTIN ZDA SOBIE SPRAWĘ Z TEGO ŻE JEDNAK KOCHA JĄ A ONA GO KOPNIE W DUPĘ NA POCZĄTKU WIEM ŻE TOBĘDZIE EPICKI MOMENT WIĘC NIE MOŻESZ MI TU KOŃCZYC OPOWIADANIA W TAKIM MOMENCIE :)
JAK MASZ JAKIES PROBLEMY Z WENA CZY COŚ TO DAJ ZNAĆ JAKOŚ ZARADZIMY NA TO :)
JUŻ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU :)
PRZY OKAZJI ZAPRASZAM DO MNIE :)
http://jb-realy-love.blogspot.com/
dziękuję za te miłe słowa, zrobiło mi się od razu lepiej! <3
Usuńi spokojnie, na pewno będę pisać dalej, a kolejny rozdział pojawi się za kilka dni, obiecuję :3
Kurde dziewczyno beznadziejna to ty notkę napisałaś to ff jest genialne jest inne a ty chcesz je kończyć do tego dodajesz tak często jak cb tu nie kochać hmmm? Ale błagam cie nie kończ tego opowiadanie bo jest rewelacyjne ;) a więc jak najszybciej do następnego Hahaha
OdpowiedzUsuńzgadzam się z tymi komentarzami musisz pisać to dalej znaczy nei musisz ponieważ nie możemy cię zmusić ale my prosimy naprawde te opowiadanie dla nas wiele znaczy :)
OdpowiedzUsuńMusisz pisac dalej to jest świetne!! <3 Kilka razy dziennie sprawdzam czy jest już nowy rozdział ;D Pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńdokładnie zgadzam się z komentarzem wyżej i ja też codziennie pare razy sprawdzam uzależniłam się od tego bloga :)))
OdpowiedzUsuńTo jest świetne. Mam nadzieję że ona coś poczuje w małym stopniu do jai i zacznie się jeszcze bardziej rozkręcać :) powrotu weny
OdpowiedzUsuńKocham twoje ff♡ Jest naprawdę genialne. Pisz dalej, proszę :€ Nie mogę się doczekać następnego; *
OdpowiedzUsuńuwielbiam to ff, nie mozesz skonczyc to jest zbyt cudne:(( poza tym wiedzialam, wiedzialam ze tak bedzie ehe, jai ja podrywa ewidentnie, ale fajnie by w sumie bylo gdyby byla z justinem, to byl uroczy zwiazek ale r.i.p.:(((((((
OdpowiedzUsuńChyba sobie żartujesz ;d Nic nie kasuj, masz naprawdę talent do pisania, a że czasami może Ci zabraknąć weny to normalna sprawa ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i uważam, że dalej powinnaś pisać te ff :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny? :)))
OdpowiedzUsuńkocham ten blog <3
OdpowiedzUsuńJeeej chcę nowy proszę! :D
OdpowiedzUsuń